Wrrrrrrr

Takiego kryzysu wiary jak teraz to ja już dawno nie miałem. Jest śmiesznie walcząc ze swoimi myślami, aby na powrót nie stać się tym człowiekiem. Jak to przetrwam będę z siebie dumny. 


Znacie ten moment kiedy wasz mózg jest przeciwko wam? Kompletnie przeciwko wam. Kiedy wasz mózg mówi wam coś odwrotnego niż dobre rozwiązanie? To jest ten moment właśnie kiedy modlę się do Boga o siłę. Daj mi siłę. 


Wracanie do normalności to proces bardzo długi i bardzo bolesny. Nie da się tego zrobić inaczej niż przejść przez piekło. Jestem chyba na siódmym albo ósmym kręgu. Tyra mną po ścianach, ciężko mi spać i ten pierdolony mały demon w przebraniu dobrego samarytanina szepcze mi do ucha, że zna rozwiązanie. Jest jedno rozwiązanie, jedno, które wszystko wyjaśni, wszystko rozwiąże. 


Wiecie, jakie myślenie jest dobre? Skoro mam kryzys to oznacza, że robię postępy. Jak idziesz na siłownie i rosną ci mięśnie to boli, to nie przyjemne, a same ćwiczenia nie są fajne... są okropne. Osiąganie celu musi boleć, dlatego mam kryzys, bo jestem na dobrej drodze. Z drugiej strony to sam się w to wpakowałem.


Jest taka dziewczyna. Mam na nią ochotę, ona to wie i wciąż bawimy się w tę żałosną grę dwojga ludzi, którzy chcą się ze sobą przespać, ale grają w "zrób to tak, żeby wyszło, że nieumyślnie". Taki rodzaj tańca, w którym musisz pokazać jak bardzo nie zależy ci na partnerze i jak świetnie radzisz sobie sam, a z drugiej strony bez partnera cała ta zabawa nie miałaby najmniejszego sensu. No i to wszystko przez nią (znaczy, nie przez nią tylko no wiecie... nie że ona coś winna. Bo skąd ona ma wiedzieć?). Strasznie lubię w niej to jak nie bezpośrednio pokazuje mi, że jej zależy, jak się próbuje z tym ukryć. Chuj wie, czy coś z tego będzie, chociaż no już jest... kryzys. 


Nie mogę spać. Nie mogę skupić się na czytaniu. Nic nie mogę. Nawet na wiadomości jej nie odpisuje, bo no trzeba dobrze grać w grę. 


No ale fajnie, że reguluje mi się dopamina. To naprawdę niesamowite. Ach! No właśnie, jakbyście nie widzieli. Jak zrywacie z nałogiem, to takie kryzysy są momentami, w których regulujecie sobie dopaminę, niewytrzymanie tego jest bardzo dużym błędem. No ale wiem, że jesteście mądrzy i wiedzieliście, tak tylko napisałem. Jakbyście jednak nie wiedzieli do końca to napiszę wam, że dopamina wcale nie jest hormonem szczęścia. To bardziej hormon działania. Co to oznacza? To, że jego najwyższe stężenie jest wtedy kiedy "macie na coś ochotę". To tak jakby hormon motywacji. Kiedy więc macie problem z oglądaniem porno, to właśnie dlatego, że dopamina wam się podnosi na myśl o pocierańcach. Kiedy jest się w nałogu to bardzo niezdrowe, bo programujecie swój organizm do złych zachowań, a dopamina jakby to utwierdza. Podobnie działa to w większości tzw. psychicznych uzależnień. Wysoki poziom dopaminy to wysoki poziom motywacji lub no uczucia przymusu zrobienia czegoś. Kiedy zaczynacie to robić to dopamina spada i wtedy właśnie jest przyjemnie. Można więc powiedzieć, że dopamina jest hormonem nie-przyjemności, hormonem głodu czegoś. 


W ogóle to byłem dzisiaj w kościele. Takim małym w centrum. Nie wiem, po co tam wszedłem, lubię zapach kościoła. Pochodziłem trochę, potem sobie usiadłem i patrzyłem na Jezusa. Lubie kościoły, są takie przestrzenne, duże, zimne i zajebiście pachną. Usiadłem sobie na ławeczce i siedziałem tak z 10 minut myśląc o Jezusie i o różnych innych rzeczach. Kościół to fajne miejsce, żeby sobie pomyśleć, w sumie to było tam kompletnie pusto byłem tam sam. Ja, czyli zaprzeczenie wiary w kościele. Muszę częściej tam chodzić, byle by nie na msze — bo nie mogę słuchać tego pieprzenia — jak jest pusto to jest najlepiej. To nawet śmieszne, że ludzie wierzą w takiego osobowego Boga. Szanuję to, ale też trochę wyśmiewam. No ale dzięki temu mogę sobie posiedzieć w fajnym i ciekawym miejscu. Dzięki wam chrześcijanie! Pewnie jakby mnie ktoś widział tak z boku to by sobie pomyślał, że siedzę sam w kościele i się modlę, albo, że mi smutno, bo mi ktoś tam umarł. Nie jest mi absolutnie smutno. Jakbym miał tam iść i gadać do Boga to bym mu tylko dziękował. Bardzo mocno dziękował za to, że to życie jest takie kolorowe i fantastyczne. 


A teraz pozwólcie, że będę sobie zwalczał dopaminkę w odosobnieniu.