Przestań pomagać innym!

Co ja znowu odpierdalam? Pewnie sobie myślicie, że będzie tutaj płaczliwy wpis o tym jak komuś tam pomagałem, a potem się okazało, że to straszny skurwysyn i w ogóle i teraz cierpię. Nie, nie będzie takiego wpisu. 


Zakładam, że jesteście dobrymi ludźmi i bardzo chcecie naprawić ten zły świat. Mimo wszystko, że jednak bardzo próbujecie to nie udaje wam się to, często ponosicie porażki, zrażacie się i często też sprowadza was to na złą drogę gdzie sami potrzebujecie pomocy. 


Dla kumatych napiszę, że chciałem ten wpis zatytułować "O Kant dupy" - pozdro dla was. 


Napiszę wam, dlaczego wasze próby pomagania nie tylko są bez sensu, ale także jak pomagać światu i ludziom w sposób praktyczny — to znaczy efektywny?


1. Wady pomagania innym ludziom.

Pierwszym i najważniejszym punktem jest to, że pomagając innym ludziom nie do końca znacie ich intencje, stan ich duszy, gotowość do przyjęcia takiego, skąd inąd, prezentu, czy też to co z nim zrobią. Można podawać wiele przykładów kiedy ludzie, którym pomagaliście albo kompletnie zmarnowali wasze wysiłki, albo obrócili je przeciwko wam. Są jeszcze jednak gorsze możliwości: Pomaganie może w efekcie zaszkodzić. Oczywiście zdarzyć się może, że osoba, której pomogliśmy w jakiś sposób dalej to wykorzystała, daliśmy jej jakiś napęd. Liczba jednak niewiadomych w momencie wejścia w proces pomagania jest tak duża, że nie możemy, nie mamy kompletnie żadnej możliwości znać jego wyniku. 

Drugą wadą jest to, że zużywamy własne zasoby próbując pomóc komuś co w efekcie może prowadzić do tego, że sami mamy problemy. Znam ten ból, i wy też pewnie znacie. Można powiedzieć, że poświęcanie się dla kogoś jest szczytne i pewnie po śmierci pójdziecie do nieba i Bóg pogłaszcze was po główce, ale pod nosem doda zapewne "Mój głuptasek". Dlaczego tak powie? O tym później. 

Trzecią, trochę na siłę wadą, jest to, że pomagając innym często skupiamy na tym za dużo uwagi totalnie rezygnując z własnego rozwoju. W dodatku uczymy osoby poszkodowane, że warto być dalej osobami poszkodowanymi, bo wtedy otrzymuje się dużo za darmo. Oczywiście, niektórzy szczycą się filozofią "Nie dawaj ryby, dawaj wędkę" ale ja posunę się do stwierdzenia - "Nic nie dawaj". Na tym etapie możecie spokojnie myśleć, że jestem skurwysynem i namawiam was do tego samego. 

Czwartą matematyczną wadą jest zasada Pareto, która mówi o dystrybucji dóbr i o tym, że nie da się inaczej jak 20/80. Z jakiegoś dziwnego i chyba wciąż nieznanego powodu jest ona zawsze prawdą, zawsze była prawdą — co jednak nie zmienia reszty tego wpisu. Bo jeśli 80 procent społeczeństwa posiada tylko 20 procent bogactwa nie znaczy, że muszą być z tym nieszczęśliwi. Teoretycznie wszyscy mogą być szczęśliwi.


2. Potrzeba pomagania innym.

Doskonale rozumiem, że my ludzie jako istoty społeczne mamy potrzebę dbania o innych i pomagania im. Dlatego też powstaje mój wpis — aby więcej ludzi mogło robić to należycie. Sam lubię mieć uczucie, że komuś pomogłem, ale przez większość życia wszelkie moje bezpośrednie próby pomocy komuś kończyły się fiaskiem. Gdzieś tam w końcu doszedłem do punktu, że ludzie to niewdzięczne skurwysyny. Trochę tak jest, ale obecnie moja filozofia skupia się na moim braniu odpowiedzialności za wszystko, co robię. Także, jeśli komuś pomogłem, a ktoś okazał się skurwysynem — to nie będę na niego zły, tylko przemyślę co spieprzyłem. Wciąż mam potrzebę podnoszenia ludzi z podłogi, ale nie robię tego i to nie dlatego, że czuję obrzydzenie do pomagania, ale dlatego, że zdobyłem odpowiednią wiedzę jak to robić. 


3. Po uszy w gównie.

Każdy czasami ląduje w sytuacji bez wyjścia, gdzie potrzebuje jakiejś zewnętrznej pomocy albo no nie wstanie i już. I teraz przykro mi o tym mówić, bo naprawdę będzie to dla was ciężkie do przełknięcia: Jeśli ktoś leży i nie może wstać to jego wybór. Wiem, jak cholernie źle to brzmi i wiem, jak wiele sytuacji możecie sobie wyobrazić, w których człowiek nie miał żadnego wyjścia. Dajmy coś skrajnego, żebym wyszedł na naprawdę niezłego chuja: Jeśli facetowi umiera cała rodzina w wypadku, wiecie dwoje kochanych dzieci i miłość jego życia, on zostaje sam, zaczyna pić, stacza się i jego życie traci sens. Na pewno myślicie, że sobie na to nie zasłużył, że to cholernie smutne, że on na pewno potrzebuje kogoś, kto mu pomoże. Uwaga to będzie bolało: On sam wybrał leżenie na ziemi. Oczywiście nie wybrał tego, że mu umarli bliscy, ale wszystko, co potem się stało, stoczenie się, chlanie i utrata chęci życia to wszystko są już jego wybory. Nie umiem sobie nawet wyobrazić jak może być takiemu człowiekowi ciężko, ale mimo to, wciąż są to jego wybory. Nie ważne jak dobrze usprawiedliwione siedzenie w gównie — to zawsze nasz wybór i wybór ludzi, którzy w gównie siedzą. Czy jest dla niego jakieś lekarstwo? Oczywiście, że jest. Na pewno całe życie będzie żył z wielkim bólem, jak większość z nas, bo w końcu każdemu ktoś kiedyś umiera i to boli, ale on wciąż może nie tylko dalej normalnie żyć, ale także odnaleźć szczęście i spokój. I to jest ta dobra myśl. Problem polega tylko na tym, że to on sam musi pokonać swojego demona, nikt i nic mu w tym nie pomoże. Alkohol mu nie pomoże, ani przyjaciele, choćby nie wiem jak świetni. Musi sam wstać. Mimo wszystko istnieje sposób, żeby mu pomóc. Nazwijmy naszego biedaka, który stracił rodzinę Robert. 


4. Sposób na pomaganie innym.

Jedyny sposób, aby na prawdę zmieniać świat, ulepszać go i pomagać innym ludziom to codziennie stawać się lepszą wersją samego siebie. Czyli nie skupiać się na podnoszeniu biedaków z ziemi, ale robić wszystko, żeby być lepszym pod każdym względem człowiekiem. Dlaczego to działa?

Po pierwsze zmieniacie na lepsze jedyną rzecz, na którą macie wpływ. Wy też jesteście częścią świata, także ulepszając siebie ulepszacie jakiś jego kawałek. Wasza poprawa jest realna, mierzalna i odczuwalna. Sami stając się lepsi jesteście tego w pełni świadomi i zadowoleni z wyników. Wiem, że może to być długi i trudny proces jak np. odchudzanie czy wychodzenie z nałogu, ale na końcu tego procesu czeka was nagroda, o jakiej nawet nie marzyliście — świat stał się trochę lepszy. Oczywiście nie mam tutaj na myśli, tylko rozwoju cielesnego, ale też rozwój duchowy. Założenie na początku, że nasza filozofia życia nie jest właściwa i badanie jej w szerszym kontekście, poszerzanie jej jest najlepszym punktem wyjścia, jaki można mieć. Sami doskonale wiecie czego dla siebie potrzebujecie i sami doskonale wiecie, co macie zrobić — wiecie to, bez żadnej pomocy. Jeśli jednak potrzebujecie pomocy to proszę bardzo: Jest na świecie miliony ludzi, którzy zdobyli coś, czego pragniecie i chętnie dzielą się tą wiedzą. Możecie czytać książki, oglądać YouTube, czytać Wikipedię, rozmawiać z ludźmi. Macie dosłownie tysiące możliwości, żeby stać się lepszymi ludźmi. Jedyne co was przed tym powstrzymuje to wasz własny wybór. 

Po drugie pewnie wszyscy piszą i mówią wam, żebyście przestali porównywać się z innymi ludźmi. Nie wychodzi wam? Mnie też, ani tym, co wam to mówią i piszą. My naturalnie porównujemy się z innymi ludźmi. Inni też się z wami porównują, jeśli jesteście w świętym stanie to będą traktować was jako jednostkę o wyższej atrakcyjności co może wywołać ich złość i smutek, tak jak was smuci, że wasi znajomi, których średnio lubicie opalają dupsko na Arubie albo dymają atrakcyjnych seksualnie partnerów a wy nie. Porównywanie się do innych jest naturalne i będziemy to zawsze robić, jednak co dalej zależy już od nas, czy będę płakać, że Krzysiek bzyka Kasię, która jest fajną dupeczką czy pójdę na siłownie i sam w końcu spróbuję bzyknąć Kasię? To mój wybór, moim wyborem jest też to, co zrobiłem z uczuciem zazdrości, czy zadziałało na mnie dołująco, czy zachęcająco. Tak samo jest z każdym uczuciem, jakie mamy — my wybieramy, jaki ma na nas wpływ. Jeśli wybieramy wpływ rozwijający nas to super, jeśli wybieramy wpływ niszczący nas to, kto jest winny? Krzysiek? Kasia? Robert? Stefan? Oni się dobrze bawią. Jeśli osiągniemy jakiś poziom, który imponuje innym to wtedy oni mają okazję czerpać z nas przykład, możemy być tą motywacją, którą jest dla nas Krzysiek. Jest pełno osób, które przeżyły ból straty bliskich i mają się świetnie, jakby Robert otworzył oczy to by ich zobaczył, to jego wybór.  

Po trzecie jesteśmy przykładem dla wielu osób, dla wszystkich których znamy. Jeśli stajemy się lepsi, dajemy każdej osobie, którą znamy stawać się lepszym człowiekiem. Jak nas zapytają, jak to zrobić to powiemy im dokładnie co zrobiliśmy. Nie damy im ani wędki, nie damy im ryby, powiemy im: Stary. Bądź kreatywny, szukaj, i odnajduj siłę w swoich emocjach. On nas wyśmieje, ale potem to przemyśli. Jeśli chociaż jedna osoba, z naszego kręgu stanie się lepsza, to kolejna z jej kręgu też itd. Wyobraźcie sobie co by było jakby to były dwie osoby? Albo trzy? 

Zastanawialiście się kiedyś, dlaczego ci wszyscy ludzie sukcesu trzymają się razem? Właśnie dlatego. 


Kocham was