Ćpun poznawania

Kiedyś po świecie stąpał taki jeden mały człowiek z ogromną wyobraźnią. Na imię mu było Albert i chyba jedyne czego w życiu doświadczał do taka jebana, drążąca, potężna ciekawość. Myślę, że ciężko komukolwiek będzie sobie wyobrazić jak on był ciekaw — ciekaw dosłownie wszystkiego. Pytał wciąż natrętnie czym jest wszechrzecz i myślał. Jako że pewnie był taki od dziecka to wykształcił w sobie patologiczną wręcz manię poznawania rzeczy. Nigdy nie miał dosyć, bo kiedy tylko zrozumiał jedno, zaraz zaczynał pytać skąd pochodzi wszystko, co właśnie zaakceptował jako wiedzę. Jako że człowiek tak mały i dość nieśmiały jak on nie należał na pewno do grupy "stylowych i pewnych siebie przystojniaków" to mało kto w ogóle go słuchał. W dodatku nosił w sobie znamiona osoby uzależnionej, właściwie nic innego nie interesowało go tylko jego własna ciekawość. 

Oczywiście szybko prześcignął wszystkich, których znał, w swoim doświadczaniu świata. Osiągnął pewien rodzaj doskonałości we władaniu wszystkimi pięcioma zmysłami, a szczególnie w przetwarzaniu wszelkich informacji. Któregoś dnia postanowił zrobić to:


E = mc²


Dla nas zwykłych śmiertelników, to nic nie znaczące, kolejne, nudne równanie. Dla fizyków z całego świata, aż do dzisiaj, jest to powód do prężnej masturbacji. Dlaczego? Dlaczego energia równa się masa razy prędkość światła do kwadratu to tak podnoszące ciśnienie w majtkach coś? 


W dużym skrócie Albert dowiódł, że wszystko, dosłownie wszystko, co nas otacza istnieje w formie "zatrzymanej energii", że masa, że rzeczy to tylko i jedynie taki rodzaj naszej interpretacji rzeczywistości. Oczywiście w jego czasach wszyscy myśleli bardziej o tym ile energii skumulowane jest w materii i jak ją uwolnić — i to był powód do niezłych wypieków na mordzie, bo przecież jakby całą kulę do kręgli zamienić od razu w energię to rozjebałoby co najmniej pół europy i sprowadziło na świat małą apokalipsę. Tak w małej kuli do kręgli jest tyle energii, że raczej mało kto by to przeżył w promieniu tysięcy kilometrów. Jednak już dawno przestaliśmy się jarać bombami atomowymi czy innymi wodorowymi. Każdy wie, że taka bomba jest niezłym gwarantem pokoju, mało kto odważy się myśleć w kategoriach: a co by było gdyby? A fizycy zaczęli walić konia do nowych rzeczy takich jak mechanika kwantowa, o której totalnie nie mają pojęcia, ale widocznie fizycy to tacy ludzie, którzy lubią walić do rzeczy, o których niewiele wiedzą. 


Ważne jest, aby wiedzieć, że da się to wyliczyć i udowodnić, że wszystko jest energią. Jeśli rozejrzysz się dookoła siebie, wszystko, co zobaczysz (i nie zobaczysz) jest energią w takiej czy innej formie. Ty też nią jesteś: ba! Nawet to, że o tym myślisz nią jest. Tak twoje myśli, jak i każda informacja jest formą energii. W głowie masz taki mały internecie, który sobie przetwarza różne informacje i widzisz jpgami, słyszysz w mp3 i przetwarzasz informacje w formie xml. Właściwie to w całym wszechświecie nie ma nic innego, jest tylko energia lub jej brak. Nawet powietrze, czyli 5 bilardów ton to 1 500 000 000 000 000 000 000 000 000 dżuli energii. Dodajmy, że sama woda to około 340 trylionów ton masy, pomnóż to przez trzy i dodaj kolejnych jedenaście zer, aby uzyskać ilość dżuli! 

Na marginesie: Milion dżuli to energia spadającego ze 100 metrów jednotonowego pojazdu, w momencie uderzenia o ziemię.



To nawet nie jest 50 metrów.

W pewnym sensie mamy szczęście, że energia przybiera różne formy, bo inaczej by nas oczywiście nie było, co pewnie dla niektórych też mogłoby być miłe. 


Suma energii we wszechświecie zawsze pozostaje taka sama. 


Spróbujcie pomyśleć teraz o świecie w takiej właśnie wersji, można powiedzieć, że to jak wyjście z Matrixa, który tworzy wasza głowa. Wszystko składa się z energii, nawet wszelka informacja jest energią. To, że teraz czytasz to co tutaj piszę jest formą przesyłania energii pomiędzy mną a tobą. Cała nasza dynamika jako istot żyjących opiera się na tym, że przez cały czas przetwarzamy energię. Jesteśmy takimi "maszynami" pobieramy energię ze środowiska, przetwarzamy ją i wydalamy w innej formie. Np. Pokarm przetwarzamy na ciepło, prąd elektryczny oraz na zmianę formy jednej energii w drugą. Między sobą też wymieniamy energię, najczęściej za pomocą informacji. Co ciekawe jedną z form informacji są pieniądze — tak pieniądze, są "wirtualnym" bankiem energii. W efekcie wiedząc to rozumiemy, że osoby skąpe mają bardzo duże pragnienie posiadania dużej ilości energii skumulowanej w postaci pieniędzy. 

Uświadomienie sobie tego sprawia, że uświadamiamy sobie, że jesteśmy miniaturowymi gwiazdami, bo z punktu widzenia energii gwiazdy też są formą życia. Dlatego też czczenie bóstw solarnych ma dużo więcej sensu niż można było sobie myśleć. 


Patrząc na to z tej perspektywy warto by było przemyśleć swoje życie tak, aby kumulować jak najwięcej energii. Ludzie kumulujący pieniądze już pewnie dawno do tego doszli. Tak naprawdę jesteśmy "zaprojektowani", aby przekazywać energię (głównie za pomocą informacji): potomstwo, łączenie się w pary, sztuka, historia, nauka, bogactwo — wszystko, co nas podnieca to formy przekazywania energii i ewentualnego jej kumulowania, chociaż każdy ma świadomość, że to tylko tymczasowe. Patrząc na to z tej perspektywy istniejemy, by trwać, jesteśmy nośnikiem czegoś większego, czegoś, co przepływa nie przez poszczególnych ludzi, ale przez całe pokolenia. Jako jednostki nosimy tylko małą dawkę tego co tworzymy jako społeczeństwa, aż wreszcie jako mieszkańcy tej planety: jedna z najbardziej zaawansowanych form energii: ludzkość.


Do dzisiaj jednak jesteśmy jedyną znaną nam formą życia, lub formą energii, która ma świadomy wpływ na informację wyjściową. Tak jak ja podejmuję decyzję, aby napisać, to co napisałem i podzielić się moimi przemyśleniami, tak jak Albert podjął decyzje, aby opublikować swoje teorie i wielu innych przede mną, ze mną i po mnie. 


Nasz główny problem polega na tym, że często kompletnie nie potrafimy tej energii przekazywać, nie wiemy dosłownie co mamy z nią zrobić. Z pewnych niezrozumiałych dla mnie względów, kumulowanie energii zbyt bardzo, niedawanie jej odpływu najczęściej kończy się źle albo dla nas, albo dla naszego otoczenia. Dzisiaj jednym z największych problemów rozwiniętych cywilizacji są choroby cywilizacyjne — które najczęściej mają podłoże w braku ujścia skumulowanej energii. Oczywiście nie uważam, aby było jakkolwiek możliwe równomierne dystrybuowanie wszystkiego, nie uważam też, że kiedykolwiek uda nam się pokonać zasadę Pareto w tej materii. Uważam jednak, że uświadomienie sobie działania wszechświata i nas samych jest dla nas w pewnym względzie istotne. Od tysięcy lat podróżujemy do boskości, zaczynaliśmy od naiwnych (wręcz infantylnych) religii, przeszliśmy śmiało stamtąd do filozofii, matematyki, fizyki aż odkryliśmy kwanty, skąd bliżej nam do lepszego poznania budulca wszechrzeczy. 


Moim skromnym zdaniem: Nie istnieje nic więcej poza energią, a nawet czas jest dla nas jej zauważalną formą (efektem). Może to prowadzić do nihilistycznych myśli o bezsensowności jednostkowej egzystencji, może to też prowadzić do nadania nowego sensu słowom takim jak "Bóg" czy "wiara" i dalszych poszukiwań. Nie jestem Einsteinem, tylko jednym z miliardów głupców krążących trochę bez celu po tej planecie. Mam z Albertem jednak jedną cechę wspólną: Kocham poznawać świat i wciąż zastanawiam się jak on działa. Mam tylko nadzieję, że gdzieś tam na końcu, kryje się odpowiednio postawione pytanie, a na nie zostaje udzielona wyczerpująca odpowiedź, z tym że pewnie nawet nie umiem wyobrazić sobie jak gargantuicznie przepustowy będzie musiałby być ten kanał pojmowania.