Ochraniacz na jaja

Ostatnio Liam zapytał mnie, dlaczego nie mam dziewczyny? To było tak cholernie dziecinne, proste i słodkie pytanie. Oczywiście odpowiedziałem na jednym wydechu, że z babami to tyle zachodu i że mi się nie chce dla prostej przyjemności wykonywać tej całej masy skomplikowanych obliczeń związanych z randkowaniem, seksem i efektywnym wejściem w związek. Przysięgam, że miałem w tym trochę racji, bo kiedy tylko zaczynam umawiać się z kobietą to od razu zaczynam też zazdrościć fizykom z NASA tego jak prosta zdaje się ich praca przy moich usilnych próbach randkowych. Moja odpowiedź była dla niego oczywiście wyczerpująca, bo ładnie i logicznie ubrałem ją w sens jak choinkę na święta, chociaż to porównanie jest dokładniejsze niż myślicie: choinka to pogański obyczaj i zwyczajnie zajebaliśmy ją innowiercom uznając za nasze. Choinka to stojący w prawie każdym domu pomnik zakłamania religii. Tak samo moja odpowiedź mimo swojej logicznej piękności i cudownej wyjaśnialności była kłamstwem. 

Jaka jest więc prawdziwa odpowiedź na to pytanie? Co tak naprawdę wyczerpuje temat? O tym i o wielu innych pikantnych szczegółach dowiecie się z płatnej subskrypcji tego bloga.... czy jak on się tam nazywa. BTW> Ciągle modle się, żeby nazwa tego bloga po indonezyjsku znaczyła "lubię w dupę", Ju złapałaby ode mnie z tysiąc punktów. Dobra nie będę zarabiał na pisaniu, odpowiem wam tutaj. 

Bo boję się i dlatego robię wszystko, aby nie mieć możliwości poznawać nowych dziewczyn. Czy miałbym z tym problem jakbym się nie bał? Najmniejszego. Jednak mimo wszystko boję się i wybrałem taką drogę ze strachu. Dlaczego się boję? Z tego powodu co pewnie większość z was: W jednym związku byłem z szaloną kobietą i byłem pijącym alkoholikiem więc chyba wszystko, co mogło pójść nie tak poszło nie tak. W przenośni to było jak jeździć na rowerze z przystawką kopiącą w jaja, a ja jakimś cudem zacząłem na tym zjeżdżać z górki. Tak, na własne życzenie! W kilku innych związkach znalazłem się ze względu na swoje braki emocjonalne i także tam byłem pijącym alkoholikiem więc oczywiście znów skopałem się po jądrach. Ten ból nie odstraszał mnie jednak od dalszego poznawania szalonych kobiet. Jednej z nich nawet na oczy nie widziałem, zwyczajnie znaliśmy się przez internet i Bóg mi świadkiem kochałem ją, ale byłem pijącym alkoholikiem i postanowiłem się właśnie dla niej zmienić: Właściwie to dla niej* rzuciłem alkohol, bo chciałem spotkać się z nią będąc stojącym na nogach mężczyzną, a nie tą pijącą pizdą. Z tym że nie wymierzyłem odpowiednio, bo kompletnie wtedy nie wiedziałem, z czym wiąże się rzucenie picia, jak długi, męczący i zmieniający człowieka jest to proces! Więc co się stało? Postanowiła na mnie nie czekać i się zabiła. I to był dopiero kop w jaja, jakiego nie oczekiwałem. Poza tym przez większość czasu byłem niedojrzałym kretynem, ale na plus dodam sobie, że wiedziałem to więc najczęściej kończyłem te związki sam wiedząc, że jestem mną. 

Uwierzcie mi lub nie ale po którymś kopie w jaja znajdziecie sobie ochraniacz i zaczniecie go używać, nawet jeśli ociera wam pachwiny i śmierdzi jak żul. Będziecie go używać nawet wtedy kiedy już będziecie wiedzieć, że wystarczy przestać jeździć na kopiącym w jaja rowerze, będziecie go używać nawet wtedy kiedy zrozumiecie, że niektórych kopów w jaja nie da się ominąć nawet w ochraniaczu. Któryś kop w jaja w końcu wyrobi w was odruch Pawłowa, odruch obronny. 

Problem polega na tym, że jaja potrzebują wolności, chłodku, powietrza. Jaja muszą żyć, bo inaczej, tak cały czas w ochraniaczu skisnął. Zepsują się. 


NA SZCZĘŚCIE JEST ALFRED ADLER. 


Boję się i wszystko, co robię jest efektem tego strachu. Nie zmienię swojej przeszłości, nie poznam swojej przyszłości, ale mam stuprocentowy wpływ na teraźniejszość. I tak serio, serio jebać Junga, jebać Freuda — oni mi tutaj nie pomogą. Jeden mądry człowiek powiedział mi kiedyś: Przychodź zawsze z rozwiązaniami, a nie z problemami. Nie chcę się bać i chciałbym mieć możliwość poznać kogoś dlatego muszę przeprowadzić intensywną pracę, wziąć odpowiedzialność za ten strach, zaakceptować, że to ja, mój umysł go tworzy i pobyć się go. Bo tak jak każde z was chcę mieć kogoś, nawet jeśli wszyscy z przeszłości już odeszli. Nie wiem jeszcze jak to zrobię, ale zrobię to. To jest ten etap w psychologii indywidualnej, którego się jeszcze uczę. Trzymajcie kciuki, chociaż nie wierzę w trzymanie kciuków. 


*Dla tych, co się przypierdalać lubią: "dla niej" oznacza w tym kontekście, że ona stała się motywacją dla mnie do zrobienia tego, nie to, że mnie namawiała, bo zdawała się akceptować mnie całkowicie nawet pijącego.