Analiza i inne nudne rzeczy

Bardzo trudnym zadaniem jest postawienie się z boku siebie i zastanowienie się nad sobą samym. Spróbuję to zrobić, aby uzyskać inną perspektywę. 

Najpierw mały disklejmer:

Wiecie, że wszystko, co piszę na tym blogu tak naprawdę piszę dla siebie? Po jaką cholerę udostępniam to publicznie? Bo jestem człowiekiem, może da wam to jakąś ideę, jakiś pomysł, może coś wam rozświetli. Nie mam tak naprawdę potrzeby bycia ekshibicjonistą. Uważam, że całe moje człowieczeństwo mogę upakować w jeden blog, w to co piszę, oddać tu swoje myśli, swoje serce. Bardzo dużo piszę tu rzeczy, które mogłyby mnie pogrążyć, postawić w złym świetle, ale tacy właśnie są ludzie: nie idealni, nie spójni, goniący za głupimi rzeczami i sami robiący głupie rzeczy. Myślę, że zbyt mocno się oceniamy. Nie mówię, że zbyt negatywnie, mówię, że zbyt mocno — za bardzo skupiamy się na ocenianiu. 


Zacznijmy proszę od negatywnych rzeczy:

1. Uważam, że skopałem z tą pracą. Zwolniłem się stamtąd od razu, a dzisiaj w ogóle tam nie poszedłem (mam 2 tygodnie okresu wypowiedzenia). Kompletnie mnie to nie obchodzi. Zwyczajnie nie daję rady na nudę. Nie umiem się nudzić w pracy. Nuda jest jedną z rzeczy, które mnie zabijają. Jednakże nie tylko o to chodzi. Uważam, że muszę się teraz bardzo dużo socjalizować, przebywać z ludźmi i cieszyć się tym — tego wymaga mój plan, tego wymaga moja psychika i tego wymaga proces zdrowienia. Kiedy się nudzę jestem niesamowicie zdemotywowany, spada mi charyzma i nie umiem się socjalizować, nie czuję wtedy żadnej miłości. Wiem, że mam z tym problem, od bardzo dawna, mój mózg musi być zajęty — jest to jednak problem, który pozostawiam sobie albo do rozwiązania później, albo nigdy. Kompletnie nie chcę się tym zajmować, zmieniać tego. Wolę zmienić otoczenie w tym jednym wypadku. Mimo wszystko moim błędem było podjęcie takiej decyzji, ale nie jestem na siebie zły, że podjąłem ryzyko. Na tym właśnie polega ryzyko, że czasami się traci. Straciłem trochę czasu, a teraz próbuję z tego wyjść najszybciej jak to możliwe. Nie mam zamiaru się emocjonować, stresować, smucić ani być na siebie zły. Także ten punkt pozostawiam bardziej w kategoriach "neutralnie negatywny" niż cokolwiek innego. Poza tym: Cierpienie musi mieć sens, jeśli cierpi się bez sensu to należy to zmienić.

2. Od piątku nie odezwałem się do Aliyah i nie mam zamiaru pierwszy napisać. Nie wiem, dlaczego ona też nic nie napisała i właściwie to nie chcę wiedzieć. Nie uważam tego za grę, nie uważam tego za zabawne, uważam, że jest to kolejne podjęte ryzyko. Robię to na wyczucie, bo czasami zastanawiam się co u niej, jak się trzyma itd. Jednak zawsze to ona pisała pierwsza i chcę, żeby tak zostało. Zajmę się swoimi sprawami. Mam nadzieję na taki bieg wydarzeń: ona znalazła sobie chłopaka lub kogoś z kim chce teraz spędzać czas i jest z tym szczęśliwa. Jeśli jest inaczej przykro mi — nie mam jednak na to wpływu. W końcu ona zawsze może do mnie napisać. Oczywiście są też czarne scenariusze, ale zakładanie ich jest dla mnie debilne więc tego nie robię. Chociaż wiem, że ona w końcu napisze. 

3. Wczoraj złamałem dietę; Tak nie udało mi się wytrzymać 48 godzin postu, wytrzymałem tylko 36. Nie jestem z tego dumny. Mimo wszystko nie poddaję się i nie będę z tego powodu się obwiniał. Wczoraj po tej pracy byłem wściekły, na prawdę nuda powoduje u mnie agresję, taką wewnętrzną, złość, z którą nie umiem sobie poradzić. Także zapaliłem sobie papierosa i zjadłem coś, dzięki czemu poczułem się po prostu lepiej. Dzisiaj będę starał się nic nie jeść i zrobić jakieś 20 kilometrów spacerem. Trzymajcie kciuki! Jeśli mi się to uda to wyjdę na zero więc jest ok. Traktujmy wczorajszy dzień jako kredyt.


Teraz rzeczy pozytywne:

1. Wyglądam naprawdę świetnie! Widzę to nie tylko w lustrze, ale także po tym jak ludzie na mnie patrzą. Bardzo dobrze się też czuję. Nie czuję fałd na plecach (nienawidzę ich), bo ich nie ma! Nie czuję, że moje uda się o siebie ocierają — tam jest odstęp! Nie mam obwisłych cycków, robi mi się płaska klatka, a mój brzuch nie wystaje poza linie klatki piersiowej! Mega doceniam tę całą włożoną pracę, ten proces, to cierpienie. Mam częste wahania nastroju, bardzo często mam normalnie wręcz chore myśli na temat jedzenia! Bardzo trudno mi to znosić i tym bardziej jestem z siebie dumny! Poza tym jedzenie smakuje mi inaczej. Jak się żre cały czas i wpierdala tonę cukru wszystko traci smak. Wszystko jest wtedy mdłe jakby jeść pióra z poduszek. A teraz? Nawet kawałek suchego chleba jest genialny! Woda z kranu? Kocham jej smak! Poranna kawa? UWIELBIAM! Pomyślcie sobie co mam na widok pizzy albo sushi? ODPIERDALA MI Z RADOŚCI! Serio warto nie jeść 48 godzin dla tego uczucia kiedy ktoś stawia przed tobą talerz wypełniony mięskiem, ryżem i surówkami. Ja nie jem tego ja to zwyczajnie wpierdalam z orgazmiczną radością. 

2. Ataki paniki mi zaniknęły. Od bardzo dawna nie miałem żadnego ataku paniki. Ostatni, który miałem sprawił mi więcej radości i przyjemności niż wszystkie inne poprzednie i od tamtej pory nie miałem tego nawet raz! Wiecie co jest najśmieszniejsze? Trochę mi ich brakuje! Bo te ostatnie naprawdę były fajne, lubiłem ten wyrzut adrenaliny, ten strzał stresu. Poza tym bardzo dużo mnie nauczyły takie ataki paniki, ich nieuniknioność, nieprzewidywalność, to jak mocny wpływ miały na moje życie. Do dzisiaj mój email nosi nazwę "cholerna.nerwica". Miałem je od wielu, wielu, wielu lat, ale ostatnimi laty totalnie się nimi nie przejmowałem. Przestałem się ich bać i stawały się coraz słabsze aż do momentu kiedy stały się naprawdę przyjemne. No ale nie próbujcie tego w domu. 

3. W końcu mam potrzebę socjalizacji! Tak nastąpił ten moment kiedy rzeczywiście chce mi się rozmawiać z ludźmi, poznawać ludzi, słuchać ludzi i nie mieć ich w dupie. Uzależnienie od porno jest tym czynnikiem, który jakby eliminuje taką potrzebę, po długim czasie męczarni i walki ze swoim mózgiem w końcu czuję, że naprawdę chce mi się przebywać z ludźmi! Gadać z nimi, dotykać ich, przytulać, wiecie tak jak normalny człowiek. Mimo to jednak...

4. Nauczyłem się trochę być sam, ale nie samotny. Wiecie to też należy do tej grupy. Lubię być sam, ale nienawidzę czuć się samotny. Ostatnio wychodzi mi to nieźle, zacząłem zwyczajnie lubić swoje własne towarzystwo, uważam, że jestem ciekawy, interesujący, wartościowy. Tak...

5. Uważam, że jestem wartościowy. Może jeszcze nie tak jakbym chciał, ale ostatnio naprawdę czuję swoją wartość. Jestem naprawdę fajnym gościem. Swoje przeszedłem, błędy popełniłem, ale to czyni mnie tylko bardziej unikatowym, lepszym, wartościowszym. Jeśli wierzę, że ludzie, nawet ci najgorsi zawsze powinni dostawać drugą szansę, tak samo wierzę w to w swoim przypadku. 

6. Nie boję się. Znaczy, każdy się boi, ale ja nie daję się strachowi. Podejmuje odważne decyzje i nie daję się manipulować. Nie wiem, dlaczego, ale ma to też coś wspólnego z tym paleniem. Z tym "demonem" jak ja to nazywam. Moment podjęcia tej decyzji był dla mnie mega istotny. Może teraz palę za dużo, bo jakoś ze cztery papierosy dziennie i na pewno będę chciał z tego kompletnie zrezygnować to jednak udało mi się! 


Rzeczy rozwojowe:

1. Ostatnio zacząłem trochę ćwiczyć. Cholernie tego nie lubię i nie sprawia mi to żadnej radości. Hahaahah! Serio, to wkurwiające i nie cierpię ćwiczyć! Próbuję się jednak zmusić codziennie do tych kilkunastu pompek. Nie mam zamiaru i nigdy nie miałem zamiaru być bodybuilderem, ale uważam, że fajnie to wpłynie na moją posturę jak sobie walnę tych kilkaset pompek dziennie. A to cierpienie? My się już znamy, przedstawiać nas nie trzeba. 

2. Rzucić palenie! Może nie od razu, bo to jest takie super! Ale będę musiał rzucić! Tym razem tak wiecie, z własnej woli :)

3. Nie pójść więcej do tej zjebanej pracy tam... serio, nie idę tam więcej muszę sobie załatwić zwolnienie lekarskie, bo mnie to zwyczajnie wykończy! To nie jest cierpienie mające sens, to jest cierpienie bez sensu.

4. Przeszkolić się z soft skills jeśli chodzi o komunikacje, bo mam wrażenie, że ostatnich kilka lat żyłem w zamknięciu swojego własnego umysłu i byłem kompletnie odporny na innych ludzi. To ważne, żeby sobie trochę teorii przypomnieć i potestować w praktyce. 


Kocham was mordki, które nie istnieją :*